W poszukiwaniu równowagi
Mniej piszesz ostatnio – usłyszałam w rozmowie z przyjaciółką.
To prawda i mam wrażenie, że moja kreatywność i czas na swobodne przemyślenia zmniejsza się proporcjonalnie do ilości zmartwień, presji, nadmiaru tematów do ogarnięcia, niemocy, frustracji, wypalenia. To jest bardzo trudny dla mnie czas, a kreacja potrzebuje przestrzeni, którą teraz wypełnia coś innego.
Uwalniam się od myśli o zostaniu twórczynią internetową, czy raczej zwalniam się z „tworzenia contentu”, by za chwilę wpadać w otchłań porównań, ocen i dokopywania sobie. Bo przecież nie mogę tu nie być.
Kto tak nie ma, przynajmniej raz na jakiś czas?
Moja praca polega na byciu z ludźmi, na obecności i towarzyszeniu w rzeczywistości.
Lubię to, co robię – bycie z Wami, obserwowanie zmian, wspieranie w codzienności, przynoszenie ulgi zmęczonym ciałom, ale nie wszystkie aspekty tej pracy są fajne.
Odwoływanie zajęć, zmiany planów, niepewność i nieprzewidywalność, przepadające zaliczki, ogarnianie dynamicznego kalendarza. Te wszystkie drobiazgi – pojedyncze i nieliczne są do udźwignięcia, do ogarnięcia, ale w czasie pandemii urastają do entej potęgi.
Hybrydowe funkcjonowanie pomiędzy online / offline bywa wyczerpujące. Tak mam. I wcale nie pomaga mi joga, uważność, medytacja, ani ceremonialne kakao.
Teksty w stylu „fajnie masz – robisz to, co lubisz”, „co to za praca, takie tam wygibasy”, „rób to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia / pieniądze przyjdą same” – pomijam wymownym milczeniem.
Wszyscy uczymy się funkcjonować w nowej rzeczywistości. Nie wszystkim się udaje, nie wszyscy nadążają, nie wszyscy mogą.
A dlaczego o tym piszę, zamiast pisać posty o tym jak oderwać się od rzeczywistości w pięciu krokach? Pandemia bardzo przyczyniła się do wzrostu popularności jogi, uważności, duchowości i powstaje wokół tych zagadnień mnóstwo naciąganych treści sugerujących, że stosowanie tychże uwolni od wszelkich trosk i zmartwień.
Moim skromnym zdaniem nie ma takiego uniwersalnego panaceum, a każde wsparcie powinno być dobierane indywidualnie. Także w rozmowach, które prowadzę ostatnio pojawia się tęsknota za prawdą, za osadzeniem w rzeczywistości. Bo na dłuższą metę powierzchowne relacje, ulotne treści, odrealnione obrazki, wcale nie sprawiają, że jest nam lepiej. Mam wrażenie, że najbardziej potrzebujemy obecności – czyjegoś realnego wsparcia, umiejętności sięgania po pomoc i mówienia o rzeczach trudnych.